wtorek, 21 grudnia 2010

Panu już dziękujemy...


Pisałem o karygodnym zachowaniu Romana Ludwiczuka, ujawnionym dzięki nagranej rozmowie, w której ponawiał korupcyjną propozycję wobec jednego z wałbrzyskich samorządowców. Senator i prezes PZKosz w jednej osobie stracił tym samym zaufanie własnej partii i doszczętnie skompromitował się w oczach opinii publicznej. Swoimi wcześniejszymi "popisami" (a czasem ich brakiem, gdy były potrzebne rzetelne działania) dał dowód, że nie powinien stać już na czele koszykarskiej centrali.

Przeoczyłem wówczas jeden istotny szczegół. Otóż w momencie, gdy Ludwiczuk kilka dni przed drugą turą wyborów na prezydenta Wałbrzycha składał niemoralne propozycje, posługując się polszczyzną na poziomie różnej maści dresiarzy, czteroletnia kadencja PZKosz już była zakończona. W tej sytuacji "pojechał po bandzie", co spotkało się z konkretną reakcją Ministerstwa Sportu. Skądinąd ciekawe, czy zarządzający polskim sportem złożyliby podobne oświadczenie, gdyby nie wybuchł polityczny skandal z udziałem senatora PO. Wiadomo - ta partia jest u władzy i bardzo zależy jej, aby nie kojarzyć z nią różnych afer. Mogła więc paść w tej kwestii pewna odgórna dyrektywa. Gdyby tak się stało, wówczas trzeba pochwalić tego typu inicjatywę - chociaż może wcześniej trzeba było się zainteresować, co wyczynia miłościwie panujący prezes? Jest niewiele gorszych zjawisk niż przyspawany do stołka, mający poczucie bezkarności satrapa. I to obojętnie, czy jest prezydentem Białorusi, czy "tylko" stoi na czele jakiegoś tam związku sportowego... Panu L. wydawało się zapewne, że skoro jest w Platformie, do tego utrzymuje dobre kontakty z Grzegorzem Schetyną, to może robić z polską koszykówką co mu się żywnie podoba. Zatem przeliczył się. Tym niemniej nie jest przesądzone, czy nie wystartuje w nadchodzących wyborach - wówczas wcale nie jest bez szans na wygraną. W końcu nieco działaczy coś tam może mu zawdzięczać, a tzw. teren niekoniecznie musi być wstrząśnięty jego dotychczasową "działalnością". Trudno też dostrzec w światku koszykarskim osobę, która mogłaby stanowić realną alternatywę w wyborach. Tak więc różnie to się może jeszcze ułożyć. Wybór Ludwiczuka na kolejną kadencję byłby kolejnym krokiem wstecz dla polskiej koszykówki. Mógłby też w jakimś stopniu odbić się echem poza granicami Polski, wszak nasz kraj za pół roku organizuje mistrzostwa Europy koszykarek. Gdyby do tego czasu prezes usłyszał zarzuty korupcyjne, sytuacja byłaby cokolwiek niezręczna i wstydliwa...


Jak to mawiają przedstawiciele organów ściagania - sprawa jest rozwojowa, zatem na pewno będę do niej powracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz