piątek, 15 kwietnia 2011

Rocznica


W niedzielę w całym kraju pamiętano o pierwszej rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem. To wręcz oczywiste, bo przecież rozmiary tej tragedii - i te ilościowe, i symboliczne - są ogromne. Państwo straciło bezpowrotnie wielu wyjątkowych ludzi, pełniących najważniejsze funkcje. Para prezydencka, ministrowie w Kancelarii Prezydenta, posłowie i senatorowie, najwyżsi rangą dowódcy wojskowi, Rzecznik Praw Obywatelskich, prezes Narodowego Banku Polskiego - to najważniejsze z osób znajdujących się na pokładzie Tupolewa, który rozbił się podchodząc do lądowania na lotnisku w Smoleńsku. Wielka żałoba, która ogarnęła cały kraj, dawała nadzieję, że ta tragedia zjednoczy spierających się polityków, a życie publiczne stanie się spokojniejsze.

Czy tak się stało? Po roku można powiedzieć krótko i z dużą pewnością: nie!

Pierwsze tygodnie były pod tym wzgledem obiecujące. Nastrój wyciszenia, jaki dominował podczas kampanii prezydenckiej, dawał nadzieję, że nikt już nie będzie wykorzystywać katastrofy do celów politycznych. Mylne to byly oczekiwania. Nazajutrz po drugiej turze wyborów Jarosław Kaczyński w swoim stylu udowodnił, że zmiana jego politycznego image podczas kampanii była wyłącznie liftingiem obliczonym na pozyskanie wyborców. Co było dalej - szkoda przypominać. Ciągłe oskarzenia polityków PiS i rodzin niektórych ofiar pod adresem rządu, prokuratorów, Rosji, snucie najbardziej niewyobrażalnych teorii i domysłów, m. in. przez parlamentarny zespół pod kierownictwem Antoniego Macierewicza - to tylko kilka przykładów...

Wraz ze zbliżającą się rocznicą katastrofy rosło napięcie. Kulminacja była w niedzielę. Czy politykom PiS tego smutnego dnia towarzyszyła głeboka refleksja i zaduma? Wydaje się, że po raz kolejny chcieli zabłysnąć przed kamerami. Cóż, kampania do wyborów parlamentarnych startuje na dobre już za kilka tygodni - a może już wystartowała... Jarosław Kaczyński cytował poezję Zbigniewa Herberta, opowiadając "o zdradzonych o świcie", posłowie pod Pałacem Prezydenckim starli się z policją i strażą miejską, zachowujac się niemal jak kibole. Te fakty były szczegółowo opisywane w ostatnich dniach przez media, włącznie z protestem wdowy po Herbercie, uważającej, że Kaczyński nie ma prawa wykorzystywać jego twórczości dla własnych politycznych interesów. W największe osłupienie wprawiło mnie jednak mniej nagłaśniane wieczorne przemówienie lidera PiS, z którego wynikają niezbyt optymistyczne wnioski. Tu już nie chodzi o kłótnie i spory, ale pranie mózgów "wiernych" wręcz na wzór ustrojów totalitarnych czy sekt, przejawiające się choćby podważaniem uprawnień demokratycznie wybranych władz państwowych. O tym, że jest to bardzo niebezpieczne, nie trzeba przekonywać chyba nikogo zdrowo myślącego. Przepraszam, zdrowo myśli i prawdziwym Polakiem jest tylko ten, kto ślepo wierzy w ideologię PiS. Więc chyba ze mną jest coś nie tak...


Dzielenie Polaków przy wykorzystaniu symboliki katastrofy smoleńskiej idzie działaczom PiS świetnie. Znacznie gorzej jest z ich poczuciem realizmu i odpowiedzialności za państwo...