Kilkadziesiąt godzin temu w ślady koszykarek Wisły poszli piłkarze. Dzięki zwycięstwu w krakowskich derbach zdobyli trzysnasty tytuł mitrza Polski w historii.
Sam mecz nie należał do najciekawszych, ale cel uświęca środki. Dla wiślaków wygrana oznaczała 10 pkt przewagi nad drugim w tabeli Śląskiem Wrocław, zatem różnicę gwarantującą tytuł na trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Cracovia dramatycznie broni się przed spadkiem - co prawda po wygranej w poprzedniej kolejce w arcyważnym meczu w Bytomiu z Polonią oraz sobotnich porażkach Arki i wlaśnie Polonii sytuacja Pasów w tej heroicznej walce wyglądała lepiej niż ktokolwiek mógłby niedawno przypuszczać, to przynajmniej punkt zdobyty na stadionie odwiecznego rywala byłby bezcenny. Nikogo nie trzeba było więc motywować do walki, ale wydaje się, że obie ekipy były zbyt spięte stawką spotkania. W pierwszej połowie było to szczególnie widać po postawie Cracovii. To Wisła miała zdecydowaną przewagę w pierwszych dwóch kwadransach, co podkreśliła efektownym golem Maora Meliksona. W drugiej połowie gra się wyrównała, goście poczuli swoją szansę, a wiślacy grali zbyt asekuracyjnie. Robert Maaskant przyznał na konferencji prasowej, że był to jeden z najgorszych meczów jego ekipy. Tak czy inaczej, po końcowym gwizdku sędziego radości wśród piłkarzy, sztabu szkoleniowego, działaczu i oczywiście kibiców nie było końca.
Teraz przed wiślakami kolejny prestiżowy mecz - już w sobotę zagrają w Warszawie z Legią. Oprócz niewątpliwych emocji, jakie zawsze towarzyszą spotkaniom tych ekip, jest jeszcze podtekst personalny, bo przecież przez poprzednie trzy sezony to obecny trener Legii, Maciej Skorża prowadził zespół z Reymonta. W listopadzie Wisła rozbiła stołeczną drużynę 4:0. Jak będzie tym razem?
Po zakończonym sezonie przyjdzie pora na szersze podsumowanie. A na razie: jazda jazda jazda Biała Gwiazda!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz