Tytułowa informacja, dotycząca koszykarzy Polonii Przemyśl, nie jest jeszcze na 100% potwierdzona, jednak władze klubu mają wstępne i dość istotne zapewnienie prezesa PZKosz, zatem otrzymanie miejsca na zapleczu ekstraklasy jest bardzo prawdopodobne - można powiedzieć, że ta decyzja czeka już tylko na uprawomocnienie. W pierwszej lidze zwalniają się dwa miejsca, dlatego też koszykarska centrala wysłała zapytania do klubów zainteresowanych grą na tym szczeblu rozgrywek. Warunki to m. in. przedstawione gwarancje budżetowe na minimum 400 tys. zł za sezon i odpowiednie zaplecze (hala spełniająca określone wymogi). Władze przemyskiej Polonii znalazły firmę zainteresowaną sponsorowaniem drużyny koszykarzy w przypadku ich gry w pierwszej lidze, ale póki co utrzymują jego nazwę w tajemnicy. Swoje wsparcie zadeklarował też prezydent miasta.
To wszystko sprawia, że przed ekipą popularnych Przemyskich Niedźwiadków rysuje się ciekawa perspektywa. Oczywiście, o ekstraklasie póki co nikt głośno nie marzy, ale w porównaniu do sytuacji sprzed dwóch lat, czy nawet roku, postęp jest cokolwiek znaczący. W sezonie 2009/10 Polonia miała drużynę koszykarzy w trzeciej lidze, grającą na zasadach kompletnie amatorskich. Po przegranym turnieju o awans do drugiej ligi, działacze wykupili tzw. dziką kartę. Celem było jednak utrzymanie się na tym szczeblu rozgrywek.
Tymczasem, po przyjściu nowych zawodników (m. in. wychowanków grających wcześniej w MOSiR Krosno), po pierwszej części sezonu zasadniczego Polonia była w górnej połowie tabeli. Kolejne uzupełnienia składu i korzystny terminarz sprawiły, że Niedźwiadki przed fazą play off zajęły trzecie miejsce. Wydawało sie jednak, że w serii do trzech zwycięstw więcej przemawia za Zniczem Jarosław. A jednak to Polonia wygrała tą rywalizację 3:1 i awansowała do ścisłego finału grupy C. Tam w dwóch pierwszych meczach bardzo wysoko przegrała z MOSiR-em Krosno. Kiedy wydawało się, że walka o awans skończy się po trzech meczach, Niedźwiadki potrafiły doprowadzić do piątego meczu! W nim jednak musiały uznać wyższość zdecydowanego faworyta rozgrywek. To nie był wcale koniec walki o awans. Polonia otrzymała organizację turnieju barażowego, pomiędzy trzema wicemistrzami grup drugiej ligi. Jednak w połowie maja Siden Toruń i Open Pleszew okazały się zbyt mocne.
W oczekiwaniu na otrzymanie dzikiej karty, rozpoczęły sie przymiarki personalne. Już wiadomo, że trenerem będzie Maciej Milan, który prowadził w mijającym sezonie Znicz Jarosław, a wcześniej był asystentem trenera, gdy ten klub grał w ekstraklasie. Jest to dla niego powrót do rodzinnego miasta - kilka lat temu szkolił w Polonii grupy młodzieżowe. Dotychczasowy trener, Krzysztof Młot, będzie pomagać Milanowi w prowadzeniu drużyny. Ciekawe więc, jak z wyzwaniem, jakim będzie gra w pierwszej lidze, poradzi sobie dwójka młodych, trzydziestokilkuletnich szkoleniowców. W Polonii ma zostać podstawowa piątka z poprzedniego sezonu, wsparta trzema zawodnikami rozsypującego się Znicza, w tym mającym za sobą trzy sezony w ekstraklasie podkoszowym Arturem Mikołajką. Grę poprowadzić ma również grający na najwyższym szczeblu rozgrywek (w Stali Stalowa Wola) Paweł Pydych. Ponadto klub zamierza ściągnąć jeszcze jednego, może dwóch zawodników. Czas pokaże, na co stać ten zespół w pierwszej lidze.
Podsumowując - wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że po okresie zastoju i marazmu, pierwszy raz od 2002 roku koszykarze przemyskiej Polonii wystąpią na zapleczu ekstraklasy. I choć jest jeszcze bardzo daleko od tego, co działo się w latach 90-tych, gdy przez 6 sezonów Niedźwiadki występowały na najwyższym szczeblu, gdzie dwukrotnie sięgały po medale, a także występowały w europejskich pucharach, to, co obecnie dzieje się wokół przemyskiej koszykówki, może tylko cieszyć. Owszem, dzikie karty to kontrowersyjna forma promocji, ale skoro dopuszczalna regulaminem, to czemu z niej nie skorzystać? Oby wyniki sprawiły, że za kilka miesięcy nikt nie będzie wypominać awansu niejako kuchennymi drzwiami.
PS. Dla mnie obecny sezon przywołał wspomnienia. Pierwszy raz po sześciu latach byłem na meczu Niedźwiadków - najpierw dwa razy w Krakowie (wygrane z Cracovią i po dwóch dogrywkach z Wisłą), potem w marcu w Przemyślu. Przy okazji mogłem stwierdzić, że hala po remoncie jest o wiele bardziej funkcjonalna niż dawniej. To jeszcze jeden plus.
W oczekiwaniu na otrzymanie dzikiej karty, rozpoczęły sie przymiarki personalne. Już wiadomo, że trenerem będzie Maciej Milan, który prowadził w mijającym sezonie Znicz Jarosław, a wcześniej był asystentem trenera, gdy ten klub grał w ekstraklasie. Jest to dla niego powrót do rodzinnego miasta - kilka lat temu szkolił w Polonii grupy młodzieżowe. Dotychczasowy trener, Krzysztof Młot, będzie pomagać Milanowi w prowadzeniu drużyny. Ciekawe więc, jak z wyzwaniem, jakim będzie gra w pierwszej lidze, poradzi sobie dwójka młodych, trzydziestokilkuletnich szkoleniowców. W Polonii ma zostać podstawowa piątka z poprzedniego sezonu, wsparta trzema zawodnikami rozsypującego się Znicza, w tym mającym za sobą trzy sezony w ekstraklasie podkoszowym Arturem Mikołajką. Grę poprowadzić ma również grający na najwyższym szczeblu rozgrywek (w Stali Stalowa Wola) Paweł Pydych. Ponadto klub zamierza ściągnąć jeszcze jednego, może dwóch zawodników. Czas pokaże, na co stać ten zespół w pierwszej lidze.
Podsumowując - wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że po okresie zastoju i marazmu, pierwszy raz od 2002 roku koszykarze przemyskiej Polonii wystąpią na zapleczu ekstraklasy. I choć jest jeszcze bardzo daleko od tego, co działo się w latach 90-tych, gdy przez 6 sezonów Niedźwiadki występowały na najwyższym szczeblu, gdzie dwukrotnie sięgały po medale, a także występowały w europejskich pucharach, to, co obecnie dzieje się wokół przemyskiej koszykówki, może tylko cieszyć. Owszem, dzikie karty to kontrowersyjna forma promocji, ale skoro dopuszczalna regulaminem, to czemu z niej nie skorzystać? Oby wyniki sprawiły, że za kilka miesięcy nikt nie będzie wypominać awansu niejako kuchennymi drzwiami.
PS. Dla mnie obecny sezon przywołał wspomnienia. Pierwszy raz po sześciu latach byłem na meczu Niedźwiadków - najpierw dwa razy w Krakowie (wygrane z Cracovią i po dwóch dogrywkach z Wisłą), potem w marcu w Przemyślu. Przy okazji mogłem stwierdzić, że hala po remoncie jest o wiele bardziej funkcjonalna niż dawniej. To jeszcze jeden plus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz